Zaczyna się podróż!

Czuję na sobie światła. Mknę szybko po torze, uśmiechając się szeroko. Wiem, że wszystkim się spodobał mój ostatni obrót. Rozglądam się wokół: tor jest pełen ludzi, wszyscy patrzą na mnie. Jestem bardzo szczęśliwa. Robię to, co najbardziej w życiu kocham - jeżdżę na wrotkach.

Obecnie jeszcze przez ponad tydzień trwać będzie przerwa w emisji nowych odcinków 'Soy Luny'. Żeby umilić Wam ten czas 'oczekiwania' postanowiłam przygotować recenzję jednego z najnowszych produktów na rynku z logiem Luny, a mianowicie książki 'Soy Luna. Zaczyna się podróż'. Tytułem wstępu to już wszystko, rozsiądźcie się wygodnie i czytajcie dalej!
Książka 'Soy Luza. Zaczyna się podróż' jak sam tytuł wskazuje zaczyna się od podróży. Z początku magiczny sen Luny, potem wyjazd do Buenos Aires, aż w końcu konkurs jazdy na wrotkach, który sam w sobie jest niesamowitą wycieczką. Tak, tak, dobrze myślicie - książka ta jest słowną ilustracją tego, co zobaczyć możemy w pierwszych dwudziestu odcinkach serialu. Dla każdego prawdziwego fana serialu z pewnością będzie to nie lada gratka. A Wy, macie już tą pozycję?
Fabuła. Tak jak już wyżej wspomniałam książka ta nie zawiera niczego, co wykroczyłoby poza pierwsze dwadzieścia odcinków serialu. Co prawda, jest jedna scena, która nie do końca zgadza się z oryginałem (chyba, że jakimś cudem zapomniałam o 'ciąganiu Luną') ale nie jest ona zbyt rzucająca się w oczy czy przypadkiem absurdalna. Będąc w temacie, nie sposób nie dodać o lekkości książki (i nie, nie mówię tu o jej wadze). Książka pisana jest lekkim piórem, dzięki czemu można przeczytać ją w jeden wolny wieczór (lub jak w moim przypadku dwa pół-wolne wieczory). Fabuła się nie dłuży, nie ma żadnych niedociągnięć ani problematycznych sformułowań.
Tak jak w przypadku pierwszej części, tak i tutaj oprawa graficzna jest przepiękna i w stu procentach w stylu Luny. Nie będę się nad nią rozwodzić, ponieważ już w recenzji poprzedniego tomu (link) dokonałam tego, dlatego skończę podsumowując jednym słowem - piękna :-)
Jedziemy. Nagle podczas obrotu tracę równowagę. Prawie upadam, ale Simonowi udaje się mnie podtrzymać. Przez to potknięcie tracę koncentrację, czuję się jak sparaliżowana (...) Dotykam wisiorka i się uśmiecham. Patrzę na Simona i z nowym zapałem ruszam przed siebie. Simon pędzi za mną. Wiem, że pod względem techniki nie jesteśmy najlepsi, ale i tak jazda sprawia nam obojgu wielką frajdę.
'Nie istnieją słodycze bez szczypty soli''
Jeśli chodzi o minusy, to naprawdę trudno było mi wychwycić chociaż jeden! Poza wyżej wspomnianym 'nagięciem' fabuły wszystko wydaje mi się być w sam raz. Książka nie jest ani za długa, ani za krótka. Dodatki w postaci wstawek w stylu Luny nie są wepchane na siłę, a okładka w sam raz nadaje się na pierwszy tom. W skrócie nic dodać, nic ująć.
Książkę tą polecam każdemu miłośnikowi serialu, ponieważ jest to dobra alternatywa na 'brak Lunity' a także piękna pamiątka na przyszłość. Jako, ze ja już zaczęłam świąteczne przygotowania (kocham święta) tak nie mogę nie polecić tej książki na prezent mikołajkowy :-) Gwarantuję, że się sprawdzi!
★★★★★★★★★☆
Za możliwość przeczytania jak i zrecenzowania tej pozycji dziękuję wydawnictwu EGMONT :-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cariba Heine w Syrenach z Mako

Czy Rory J. Saper/Max pojawi się w 3 sezonie Znajdź mnie w Paryżu?

15 ciekawostek o 'Następcach 2' #CnN2